
Dzień zaczynamy o
świcie wynosząc szczenięta do ogrodu. Zaraz po przebudzeniu, tak aby nie miały czasu nasiusiać w domu. Szybko,
szybko... Pośpiech jak najbardziej wskazany. Chwytam dwa – więcej rąk nie mam! – i biegnę niosąc je na dwór.
Za mną drepcze jeszcze niepewnie trzecie psie dziecko. Minuta i jesteśmy w ogrodzie. Jak na komendę siusiu i kupka u
wszystkich trzech na raz. Pierwszy sukces w nauce porządku wart odnotowania. Następnie micha ze szczenięcym papu dla
Milusińskich i kawa dla nas. A wszystko to na świeżym powietrzu (lato powinno trwać znacznie dłużej!) w
towarzystwie tych najmniejszych i tych już dorosłych. Pół godziny brykania na trawie i maluchy robią się senne.
Czas na ich drzemkę i powrót do domu.
Za dwie, najdalej trzy godziny obudzą się i znowu wyjdą na zewnątrz, znowu będą jadły. I tak kilka razy w ciągu
dnia aż do późnego wieczora.
Świat mój kręci się teraz wokół szczeniąt..
Ciąg dalszy nastąpi..
Brak komentarzy