Only Tevez i spółka
Zamieścił o Brak komentarzy
Wnikliwi pewnie już spostrzegli jak bardzo Natalia
zaangażowana i zainteresowana (ach te jej komentarze w blogu!) obecnymi malcami. Tym, którzy jeszcze nie wiedzą co w
trawie piszczy, zdradzę, że jeden z czarnych Skarbulków zamieszka z nią i jej Torresem (Lovey Dovey B.). Ale nowina,
nieprawdaż? I jeszcze jedno, dla malca przez jego przyszłą pańcię ustalone zostało imię i właściwie poza jego
pierwszą literą niewiele miałam do powiedzenia. Natalia postanowiła, klamka zapadła, ja się zgadzam, a mały ma na
imię ONLY TEVEZ!
A od ostatniego mojego sprawozdania w kwestii szczenięta i ich apartament (czytaj: skrzynia made in Bonomiella) parę dni minęło, a tu zmiany. Tymczasowe szczenięce legowisko powiększyło się o segment służący psim dzieciom za bawialnię, jadalnię i ... siusialnię. Tak, tak życie jest piękne ale moczopędne, szczenięta pieluch nie znają, w związku ze wspomnianym wiem dobrze co znaczy ścieranie i sprzątanie...
Zabawy malców są jeszcze niezdarne, polegają na wzajemnym przepychaniu się, jadalnia natomiast powitana została entuzjastycznie i każdy podany w niej posiłek budzi niekłamany aplauz wyrażany gromko na cztery głosy. Rety, jak bardzo małe Tequilaki lubią jeść, tego się nie da opisać, to trzeba zobaczyć, więc parę fotek z dzisiejszej uczty. Posiłek zaczyna się niewinnie, stadko najpierw przypełza, potem kosztuje co dobrego dano, następnie zapamiętuje w jedzeniu się tak bardzo, aż w ruch idą "łokcie". Kto silniejszy ten pierwszy, a kto sprytniejszy tego cała miska. A w misce rozmoczona i rozdrobniona na papkę karma dla szczeniąt. Mniam... mniam...
Tymczasem pogoda znowu piękna i nawet trawa się zazieleniła, ale z wyjściem na powietrze wstrzymamy się przynajmniej tydzień. Niech szczenięta jeszcze trochę podrosną.
A od ostatniego mojego sprawozdania w kwestii szczenięta i ich apartament (czytaj: skrzynia made in Bonomiella) parę dni minęło, a tu zmiany. Tymczasowe szczenięce legowisko powiększyło się o segment służący psim dzieciom za bawialnię, jadalnię i ... siusialnię. Tak, tak życie jest piękne ale moczopędne, szczenięta pieluch nie znają, w związku ze wspomnianym wiem dobrze co znaczy ścieranie i sprzątanie...
Zabawy malców są jeszcze niezdarne, polegają na wzajemnym przepychaniu się, jadalnia natomiast powitana została entuzjastycznie i każdy podany w niej posiłek budzi niekłamany aplauz wyrażany gromko na cztery głosy. Rety, jak bardzo małe Tequilaki lubią jeść, tego się nie da opisać, to trzeba zobaczyć, więc parę fotek z dzisiejszej uczty. Posiłek zaczyna się niewinnie, stadko najpierw przypełza, potem kosztuje co dobrego dano, następnie zapamiętuje w jedzeniu się tak bardzo, aż w ruch idą "łokcie". Kto silniejszy ten pierwszy, a kto sprytniejszy tego cała miska. A w misce rozmoczona i rozdrobniona na papkę karma dla szczeniąt. Mniam... mniam...
Tymczasem pogoda znowu piękna i nawet trawa się zazieleniła, ale z wyjściem na powietrze wstrzymamy się przynajmniej tydzień. Niech szczenięta jeszcze trochę podrosną.
Brak komentarzy