
Za nami pierwsza doba ze szczeniętami. Czuwaniem
przy maluchach podzieliłam się z Naczelnym. Ja do czwartej rano, on przejął poranną zmianę. Trzeba siedzieć przy
tych psich dzieciach. Simonka wierci się niespokojnie, układa się tak, że coraz to któreś szczenię za nią lub co
gorsza pod nią, więc natychmiastowa nasza akcja konieczna. Widać po psiej mamie zmęczenie, męczy ją też wysoka
temperatura utrzymywana w skrzyni. Mleka szczęśliwie ma sporo, dla żadnego jej dziecka z pewnością nie zabraknie.
Oby tylko miały dobry apetyt. Na razie najbardziej mlekopijną jest córeczka - brzuszek u niej tak pełen, że
wygląda okrągło jak bombka. Jej ciemny braciszek też chętnie korzysta z maminego baru mlecznego, natomiast drugi
piesek dzisiaj trochę nam kaprysi. Dostawiamy go do sutek, zachęcamy do picia mleczka i martwimy się bardzo czy coś
mu nie dolega. Poza tym uwagę musimy dzielić tak, aby nie przegapić czegoś istotnego u pozostałych psów. Monia,
że tak powiem już na ostatnich nogach, a
Bella akurat teraz dostała cieczkę, więc lada
dzień trzeba będzie izolować od niej
Pampusa... Jakoś wszystko tym razem się nam
spiętrza i wypada na raz.
Magda